poniedziałek, 27 lutego 2017

Milano Italiano


W tym roku na zimowy urlop wybraliśmy się do Mediolanu. Jest to już nasz 4 raz w Italii. Wybór padł akurat na stolice Lombardii z dwóch względów - tanie loty ( za bilety w dwie strony zapłaciliśmy po 186 zł od osoby,pewnie da się znaleźć taniej ) oraz dlatego, że przytłoczeni zbyt długą zimą w Polsce, szukaliśmy chociaż odrobinę słońca i ciepła. Z tym drugim udało nam się w 100 %, przez 3 dni pobytu słońce świeciło non stop na bezchmurnym niebie, temperatura wynosiła 15 stopni i bardzo często ściągaliśmy kurtki.



Dzień Uno

 Rozpoczęliśmy pysznym śniadaniem i od razu ruszyliśmy zobaczyć fresk  Leonarda da Vinci  "Ostatnia Wieczerza".Bilety zakupiłam jeszcze w Polsce przez internet. Ważne ponieważ kiedy się ich nie posiada to nici z obejrzenia tego wspaniałego działa sztuki. Za bilet zapłaciłam od osoby 96 zł ,plus były w tym wejściówki do katedry i muzeum Duomo . Jeśli chodzi o samo wejście do miejsca gdzie znajduje się  fresk, jest to dosyć skomplikowana procedura. Grupy są wpuszczane co 20 minut, należy przejść przez dwie pary drzwi zabezpieczeń, w każdym czekając ok. 2 minut na otwarcie kolejnych drzwi.  Można spokojnie kontemplować przez określony czas dzieło Leonardo. Myślę ,że za jakieś kilkadziesiąt lat nie będzie co oglądać bo tynk odpada, a okazało się,że jest to wina samego Da Vinci, który za szybko położył farbę na niewyschnięty tynk.
Fresk robi wrażenie, ale jak się później okazało ,dużo większe zrobił na mnie obraz Caravaggio "Wieczerza w Emaus".Przepiękne dzieło. 






Następnie udaliśmy się na Plac Katedralny i od razu wbiło nas w ziemie. Katedra robi piorunujące wrażenie, jest zachwycająco piękna, dopracowana w każdym calu (jednak nadal nie przebiła Sagrady Familii ). Mogłabym na nią patrzeć i patrzeć,do tego stopnia mnie zauroczyła, ze wyciągnęłam Jace następnego dnia ,aby jeszcze raz się pozachwycać. W środku nie jest już tak piękna, ale nam się udało trafić na słoneczną pogodę, dlatego witraże wyglądały niezwykle magicznie.
Jest możliwość wejścia lub wjechania na dach katedry,aby obejrzeć panoramę miasta. My oczywiście ruszyliśmy step by step i był to dobry wybór.Na górze okazało się,ze jest równie pięknie. Najważniejsze zabytki zlokalizowaliśmy, posiedzieliśmy w słońcu,pomarzyliśmy i ruszyliśmy dalej.



Obok katedry znajduje się najstarsze centrum handlowe  chyba w  całej Europie.Jest to piękny,zabytkowy budynek,w którym mieszczą się butiki samych najlepszych i najbardziej znanych projektantów ,nie tylko tych z Włoch. Nie bez powodu mówi się ,ze Mediolan to stolica mody.Potwierdzam w 100 %.Włoszki i Włosi "noszą się" niezwykle elegancko, na porządku dziennym są futerka, płaszcze, poncha i obowiązkowo markowa torebka Louis Vuitton, Michaela Korsa,Liu Jo ,Calvina Kleina czy inne. A no i kapelusze, które uwielbiam. To wszystko stanowi niesamowity szyk i klasę.



Zwiedziliśmy muzeum sztuki sakralnej i poszliśmy korzystać z uciech kuchni włoskiej - pizza ,jakiej w życiu nie jadłam i do tej pory nie wiem co w niej było,bo karta była tylko po włosku,wino,ser i smaczne oliwki....moje podniebienie cieszyło się  jak dziecko, co prawda po trzech dniach tejże, niestety jednak ciężkiej kuchni żołądek cierpiał....ale było warto.

Dzień due

Rozpoczęliśmy do spaceru do Zamku Sforzów, sam budynek z zewnątrz wygląda okazałe, ale na pewno nie robi takiego wrażenia jak Wersal. Zwiedzanie jest dosyć tanie, koszt 5€ .W środku można zwiedzać różne wystawy z przeróżnych epok, my nauczeni doświadczeniem, najpierw wybieramy to co chcemy zobaczyć a potem to co by wypadało a na końcu już jak nam się chce. 
Przede wszystkim nie mogliśmy nie zobaczyć Piety Michała Anioła. Jest to rzeźba, której artysta nie dokończył,stąd też jego wielka popularność. 



Potem udaliśmy się do parku i tak na ławce spędziliśmy długie godziny, wygrzewając się jak kociaki na słońcu.Ach! jakże to było nam potrzebne! Tak nic nie robić i po prostu wyłączyć wszelkie myślenie. Po tym lenistwie poszliśmy zobaczyć Łuk triumfalny, który dla samego siebie wybudował nasz boski cesarz Napoleon. I muszę przyznać,ze był to jeden z piękniejszych łuków jakie widziałam do tej pory.



Jak Włochy to muszą też być włoskie lody i na takie się udaliśmy, co prawda wieczorem była wizyta w Farmacii ,bo śliny nie dało się przełknąć, ale inaczej nie miałabym zaliczonej Italii. Lody są jedynym pożywieniem, które mogę jeść w liczbie nieograniczonej i jedynym, który podjadam od innych.

Dzień Tre

Na koniec tripa zobaczyliśmy Bergamo. Miasteczko oddalone o kilkadziesiąt kilometrów od Mediolanu jest urocze, klimatyczne i ciepłe. Stare miasto pozwala na błądzenie pomiędzy wąskimi uliczkami, siedzenie w słońcu pod Biblioteką, czy zajadanie kolejnej pizzy na schodach urokliwej kamieniczki. 
Katedra znajdująca się w samym sercu Bergamo jest piękna. W środku natomiast przeraźliwie zimno i mroczno. 
Najcudowniejsze chwile spędziliśmy na zamku, który znajduje się na samym wzgórzu ,wspinając się na szczyt oglądaliśmy panoramę miasta, a już na samym szczycie, w jego ogrodzie, siedzieliśmy w słońcu opalając buziaki , rozmyślając i zaczytując się w książkach. Beztrosko. Wspaniale. Uroczo....










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz