czwartek, 11 lipca 2019

Bo czasem trzeba pobyć samemu ze sobą.



7.20, poniedziałek Dworzec Centralny.

Myśli 1: Może nie powinnam ich zostawiać ? Może byłoby fajniej jakbyś razem spędzili te dwa dni, tak mało czasu mamy we trójkę ? 
Myśl 2: Ledwo zdążyłam na pociąg ( najpierw tulasy Franka, który wyczuł , że wybywam z domu, potem problemy z komunikacją miejską na dworzec. Ledwo zdążyłam ) To znak , aby nie jechać ! . Myśl 3 : Jak dawno nie jechałam pociągiem ! 
Myśl 4 : Jest mi to potrzebne. Jest Nam to potrzebne. 



Jadę. Kierunek Gdańsk i polskie morze. I chociaż mentalnie mi bliżej do gór , to racjonalnie , wiedziałam ze w Tatrach nic nie zdziałam , za mało czasu. Nie pamiętam kiedy podróżowałam sama, chyba ostatni raz na studiach.
W pociągu pochłaniam pół książki i co godzinę dzwonię do chłopaków . Aż Jaca zwraca mi uwagę .

Podróż mija szybko, za szybko. Wysiadam i Gdańsk wita mnie cały w deszczu. Ale nic to -  wiedziałam , że nie będzie przyjemnej pogody, ale za żadne skarby nie pozwolę sobie na marudzenie. Od razu na dworcu kieruje się na peron obok i jadę SKM do Sopotu, aby dotknąć Bałtyku.

Sopot -  leje jak z cebra. Kieruje się po różową parasolkę , która będzie przez dwa dni moim najważniejszym gadżetem. Różowa , zdecydowanie. Bo ma być pozytywnie .



Molo opustoszałe , tylko słychać jak deszcz uderza o morze . Piękny widok. Mimo wszystko jest spokojnie. Idę na sam koniec i postanawiam ogrzać się trochę w kawiarni. Ludzi niewiele, wybieram stolik przy którym mam ogląd na wodę, w głośnikach sączy się deszczowa muzyka, a ja popijam rozgrzewającą herbatę i zajadam ciasto. Marzenie. Odpływam i czuje , ze właściwie to już mogę wracać. Doświadczyłam spokoju, którego od dawna mi brakowało. Błogość i szczęście , które mnie przepełniło w tamtym momencie były dla mnie ekscytujące . Jakbym na nowo obudziła pewne struny w mojej duszy.

 Po godzinie, może dłużej ruszam na plaże , ciągle pada , ale ja jestem szczęśliwa , mimo, ze jeansy przyklejają  się do ud. Maszeruje z tą moją różową parasolką aż do baru Przystań , gdzie podają najlepsza zupę rybną w Polsce.



Wychodzę , na chwilkę deszcz ustaje ,tak to dobry moment, aby dotknąć Morza i złapać wiatr w żagle na drugą polowe roku. Kolejny moment, kiedy dusza zostaje poruszona a spokój rozlewa się po jej zakamarkach.


Po tych cudnych dla mnie chwilach obcowania z morzem , wracam do Gdańska. Tam melduje się w hotelu  i właściwie od razu wychodzę - chce jeszcze zdążyć na zwiedzanie Europejskiego Instytutu Solidarności. Już samo przejście przez słynną bramę z napisem Stocznia Gdańska sprawia , że czuć atmosferę tego miejsca . Budynek z zewnątrz jest przepiękny , nowoczesny z ciekawymi fontannami. W środku okazuje się , że jest jeszcze lepiej. Kupuje bilet , wciągam na uszy audio przewodnika i dowiaduje się , że ten ma wbudowany gps zatem jeśli zmienię sale to głos w słuchawkach mnie zlokalizuje.

O samym muzum mogłabym mówić i mówić . Jest zachwycające, wzruszające, pomysłowe, innowacyjne. Awansuje na miejsce pierwsze w mojej hierarchii muzeów. Nie ukrywam, że kilka razy łza popłynęła mi po policzku. A narracja poprowadzona przez przewodnika przy odpowiednio dobranej muzyce w tle  sprawia, że istota tego miejsca, walki o demokrację zyskuje po raz kolejny na niewyobrażalnej wartości. Osobiście uważam, że KAŻDY obowiązkowo powinien odwiedzić to miejsce. Czapki z głów dla twórców muzeum !



Kolejny dzień spędzam również w deszczu, ale tym razem wybieram się do Muzeum II Wojny Światowej. Budynek z zewnątrz niczemu nie ujmuje Instytutowi Solidarności.Akurat jestem we wtorek a to dzień , kiedy wejście jest za darmo. Biorę znowu słuchawkowego przewodnika.
Ruszam po zakamarkach , zgodnie ze wskazówkami  ze słuchawki, rozpoczynamy od sytuacji w Europie dużo, dużo przed wybuchem światowego konfliktu. Kolejne sale to inne zagadnienia  związane z tematyką wojny. Część jest mi znana , innych  słucham z zapartym tchem. Największe wrażenie robią na mnie zdjęcia dzieci oraz filary z fotografiami pomordowanych Żydów .

 Osobiście uważam , że muzeum jest przyzwoite . I tyle -  nie robi takiego "WoW" jak to Solidarności, jest zbliżone do Polin, ale z dużo mniejszą powierzchnią i  ekspozycją. Nie do końca udało się osignąć efekt zaskoczenia, zwłaszcza dla kogoś, kto widział już Muzueum Powstania Warszawskiego albo Polin.



Ostatnie godziny spędzam w kawiarni z gazetą, kawą i sernikiem z biała czekoladą. Tęsknie już za chłopakami, ale wiecie co? Nie żałuje ! Ten wyjazd był mi potrzebny ! Był nam potrzebny! Z ogromną energia wróciłam  do Jacy i Frania. A i sama sobie w głowie pewne rzeczy poukładałam.

Każda mama, ba ! każda kobieta powinna mieć czas dla siebie, na swoje myśli, na kawę bez pośpiechu, na zwiedzanie zakamarków duszy. Świat się bez nas nie zawali, moi chłopcy bawili się zacnie ! Jaca przeszczęśliwy,  że mógł spędzić tyle czasu z Franiem, a Franek odpoczął od naszej wspólnej rutyny. I oficjalnie oświadczam , że będą powtórki ! I ciągle marzę o babskim wyjeździe !









poniedziałek, 25 marca 2019

14 dni z postem dr Dąbrowskiej



Już od trzech lat , myśl zrobienia postu za mną chodziła, tylko,że najpierw poniosłam porażkę , bo zwyczajnie się nie przygotowałam, wmawiała sobie, że przy takiej intensywności pracy na pewno nie dam rady i padnę , bałam się bólów głowy i nawrotu nerwobólów . Poległam.

Potem okres ciąży i czas karmienia, aż pod koniec zeszłego roku narosła we mnie ogromna potrzeba oczyszczenia duszy, umysłu i ciała. Jako narzędzie do osiągnięcia tego stanu miał mi przysłużyć detoks jedzeniowy.

Tym razem postanowiłam się nie poddać i bardzo dokładnie sobie to wszystko przeanalizowałam.

Najpierw zaopatrzyłem się w najnowsze książki oraz książkę Post Daniela , ponieważ w niej urzekły mnie rozważania na każdy dzień postu, a chciałam mocno , aby mój post miał także wymiar duchowy.

Potem wybrałam czas - Wielkiego Postu, ale też sprawdzałam, aby nie było żadnych uroczystości rodzinnych , wyjazdów , czy innych pokus. Na końcu zdecydowałam się na okres trwania - ponieważ założyłam sobie, że tym razem post przejdę , to musi to być od do . Jestem typowym zadaniowcem, muszę mieć konkret. Realnie byłam w stanie poddać się postowi na 14 dni.

Sprawa posiłków - przypuszczałam, że przygotowywanie ich będzie dla mnie uciążliwe, więc już kilka miesięcy wcześniej rozglądałam się za cateringiem, który taką dietę oferuje. Znalazłam interesującą  ofertę, nie rujnującą mego budżetu i już nie było odwrotu.

14 dni temu rozpoczęłam post. Dostawałam od Was wiele informacji, zapytań , wsparcia - za co dziękuje.

Na pierwsze dni przygotowałam się na ból głowy - a tutaj nic ! Żadnego bólu nie było! Trzeciego dnia bolały mnie zatoki, tylko tyle. Nadspodziewanie gładko się zaczęło. Niestety było mi okropnie zimno! Nakładałam kilka warstw na siebie i podkręcałem  ogrzewanie tak,że nie dało się normalnie wytrzymać ( reakcja Jacy).

W pierwszym tygodniu wszystko mi smakowało, piłam ok 2 litry wody, plus pokrzywę , rumianek.

Drugi tydzień był cięższy - śniadania memłalam i z błyskiem w oku patrzyłam na jajecznicę Franka. Było mi okropnie zimno, aż wody nie chciałam pic i przez dwa dni wypiłam zdecydowanie za mało. Wtedy pomyślałam, że szkoda byłoby zaprzepaścić post przez to,że nie pijam wody. Postanowiłam w termosie zaparzać  wrzątek z imbirem i cytryną, zamiast zimnej wody. Pomogło, bo rozgrzewało i dodatkowo oczyszczało jelita. Zresztą już wiele razy Wam pisałam o tym, ze w domu pijamy na śniadanie szklankę  cieplej wody z cytryna.

Co się zmieniło ? Wzmocniłam swój organizm , swoje poczucie siły sprawczej , to, że dam radę i podołałam wyzwaniu. Wzmocniłam się duchowo i energetycznie, bo w gruncie rzeczy mino deficytu kalorii, miałam ogrom energii, mino różnych nocy, ani razu nie chciało mi się spać w ciągu dnia. Poprawiłam pracę jelit , czuje się lekka . Moja cera się zdecydowanie polepszyła, nabrała blasku i energii. ( Kremy się lepiej wchłaniają , zniknęły przebarwienia po ciąży ;)) , z wagi tez mi zeszło aczkolwiek nie to było moim celem, bo z waga to ja sobie umiem poradzić.

Ogromnym plusem jest to, że mój Jaca tez chce post przejść za rok, tylko, ze 14 dni, a ja 21. Trzeba sobie podnosić poprzeczkę. Także za rok startujemy razem i mam nadzieje, że będzie to nasz już zwyczaj ku zdrowotności.

Nie mam ochoty na mięso, to również było moim celem. Chcemy ograniczyć jego spożywanie do 2x w tygodniu.

Minusem - brak siły na ćwiczenia, a tym bardziej bieganie. 5 km przebiegłam na oparach , bez sił.
W domu ćwiczenia robiłam bardziej siłowe niż cardio. I codzienne spacery po 3-4 km.

Aktualnie jestem na wychodzeniu, które nie jest takim obciążeniem, gdyż przypomina to dietę, którą na co dzień mamy w naszym domu. 

Czy polecam post ? Jak najbardziej jest to niesamowita profilaktyka przeciwstarzeniowa i przeciwnowotworowa, wzmacnia dusze, umysł i ciało, daje poczucie ogromnej sił i energii. Sprawia, że „masz tę moc”.

Moja rada - kilka tygodni przed postem warto się do niego przygotować na każdej płaszczyźnie i mieć motywacje dlaczego to robisz, aby w momentach kryzysu, bo takie będą - dawały siłę.

środa, 20 marca 2019

Fizjoterapia po porodzie

Dobra, ten post od lipca jest zawieszony w moich notatkach. Kilka razy wspomniałam na fcb lub instagramie o fizjoterapii okołoporodowej i co jakiś czas pytacie mnie o szczegóły. Specjalistą w tej dziedzinie nie jestem, ale mam to szczęście, że osobiście znam fantastyczną fizjoterapeutkę , którą poprosiłam o odpowiedz na najczęściej zadawane przez Was pytania. Zatem zapraszam do lektury.



1. Co to jest fizjoterapia okołoporodowa?

Fizjoterapia okołoporodowa to całokształt działań zarówno profilaktycznych jak i terapeutycznych obejmujących pacjentki planujące ciąże, w ciąży oraz we wczesnym okresie po porodzie.

Profilaktyka ma na celu edukację dotyczącą zapobiegania przeciążeniom narządu ruchu, rozejściu mięśni prostych brzucha, przygotowanie do porodu oraz edukację dotyczącą wczesnego postępowania usprawniającego zarówno po porodzie naturalnym jak i cesarskim cięciu oraz zapobieganiu dysfunkcjom dna miednicy. Do tych ostatnich zaliczyć można obniżenie narządów miednicy mniejszej, nietrzymanie moczu, gazów, stolca, uczucie zbyt luźnej lub zbyt ciasnej pochwy, dolegliwości bólowe podczas aktywności fizycznej czy też podczas współżycia.

Fizjoterapia po porodzie oznacza usprawnianie pacjentek, u których wyżej wymienione problemy już nastąpiły, albo które chcą pod okiem specjalisty usprawnić się w sposób jak najbardziej bezpieczny dla siebie, z uwzględnieniem zmian  dotyczących nie tylko statyki narządów miednicy mniejszej, ale całego narządu ruchu i innych układów.

Fizjoterapia w ciąży najczęściej polega na przygotowaniu ciała do porodu, terapii w dolegliwościach bólowych, które na poszczególnych etapach ciąży mogą się pojawiać, a także relaksacji. Pacjentki chętnie korzystają z masażu lub aplikacji specjalnych plastrów (znanych jako metoda kinesiology taping), które w ciąży są całkowicie bezpieczne, a mogą znacznie wpłynąć na komfort funkcjonowania.

Dobrze byłoby, gdyby w celu skorzystania z okołoporodowych konsultacji lub terapii panie zgłaszały się do certyfikowanych fizjoterapeutów uroginekologicznych, którzy mają kompetencje do tego, by rzetelnie pomóc w tym wyjątkowym dla kobiety okresie życia.

2. O co chodzi z treningiem dna miednicy ? 

Trening dna miednicy oznacza aktywację mięśni dna miednicy, a więc tych, które potocznie (aczkolwiek mało precyzyjnie) nazywane są mięśniami Kegla.

Mięśnie te mają budowę warstwową, okalają u kobiet rozwór moczowo płciowy, odbyt, tworząc jakby hamak dla narządów miednicy mniejszej: macicy, pęcherza i odbytnicy. Biorą tym samym udział zarówno w funkcjach seksualnych, jak i mają swój udział podczas mikcji, wydalania, podtrzymywania ciężarnej macicy.   To między innymi dzięki ich sprawnemu działaniu kobieta jest w stanie odczuwać satysfakcję ze współżycia, utrzymywać mocz i stolec podczas kaszlu, kichania, czy intensywnych treningów. Jak każdy profesjonalny trening, tak i ten dotyczący MDM powinien być ustalany indywidualnie, biorąc pod uwagę wyjściowy stan tych mięśni i stan ogólny kobiety, jej dotychczasową aktywność, przebyte leczenie, czy okres, który upłyną od porodu.

Pracując nad mięśniami dna miednicy można poprawić rożne parametry: napięcie spoczynkowe, siłę, wytrzymałość, reaktywność, szybkość. Ważną kwestią jest umiejętność aktywacji dna miednicy w kierunku do góry, a więc nie tyle zaciskanie co unoszenie, podciąganie tych struktur.  Bardzo istotna jest też zdolność do relaksacji, gdyż zmęczone mięśnie, będące nieustannie we wzmożonym napięciu również nie będą wystarczająco efektywne.

Tym samym podstawą powinno być badanie palpacyjne dna miednicy, czy EMG dna miednicy. Tylko wtedy można rzetelnie określić jakiego rodzaju pracy mięśni pacjentka aktualnie potrzebuje.  Warto podkreślić, że często wbrew pozorom kobiety mają ogromny problem z odpowiednią relaksacją mięśni dna miednicy.

Kolejnym krokiem powinna być odpowiednia edukacja co do sposobu treningu. Najlepiej, by fizjoterapeuta mógł popracować przez pewien czas z kobietą indywidualnie, aby opanowała możliwie najlepiej technikę ćwiczeń. Nie bez znaczenia będą tutaj: postawa ciała, oddech, wypracowanie odpowiednich nawyków ruchowych.

Dopiero kolejny etap to samodzielne ćwiczenia pacjentki lub udział w grupowym treningu dna miednicy.


3.Jak wygląda rehabilitacja? 

Pierwsza wizyta powinna być poświęcona na dokładne badanie pacjentki, połączone z zebraniem wywiadu. Często poza badaniem zewnętrznym istnieje potrzeba wykonania badania do-wewnętrznego (per vaginam = przez pochwę, czy per rectum= przez odbyt).  Następnie po wstępnej diagnozie ustala się wraz z pacjentką plan terapii. Rehabilitacja powinna być zawsze ustalana indywidualnie, tym samym może przebiegać inaczej u różnych pacjentek: z problemem z mięśniami dna miednicy, z bólem, czy z rozejściem mięśni prostych brzucha.W swoim gabinecie zaczynam od solidnej dawki wiedzy, a więc wskazówek związanych z pracą poszczególnych mięśni, rolą oddechu, postawy ciała, czy utrwalonych wzorców ruchowych i wpływie tych czynników na problem, z którym pacjentka się zgłasza. Pewne zalecenia do wdrożenia w życiu pacjentka otrzymuje ode mnie od razu, a kolejne ćwiczenia dobierane zawsze  indywidualnie dodawane są stopniowo, często na dalszych wizytach. Podczas pracy w gabinecie większość swych działań w trwającej terapii opieram na technikach manualnych dotyczących zarówno stawów jak i tkanek miękkich, ważnym elementem jest również praca z blizną. Z wizyty na wizytę monitorowany jest zmieniający się stan pacjentki, modyfikowane zalecenia, czy korygowane błędy, jeśli takie pojawią się już podczas samodzielnych ćwiczeń w domu. Jako techniki wspomagające mogą być stosowane również inne zabiegi – elektrostymulacja, kinesiology taping.



4. Gdzie szukać fizjoterapeutów okołoporodowych ?

O fizjoterapeutę uroginekologiczego warto pytać przy szkołach rodzenia w większych miastach. Nawet znajomy fizjoterapeuta, który specjalizuje się np. w ortopedii czy neurologii prawdopodobnie znając środowisko kolegów po fachu będzie potrafił wskazać kogoś z doświadczeniem z pacjentkami w okresie okołoporodowym.

W dzisiejszych czasach można oczywiście liczyć na internet, warto wpisać w wyszukiwarkę hasło fizjoterapia okołoporodowa, fizjoterapeuta uroginekologiczny. Polecam tylko zerknąć na zawodowe doświadczenie wybranej osoby, lata praktyki w zawodzie, by upewnić się co do jej kwalifikacji. Godnym uwagi dokumentem będzie certyfikat wystawiony przez PTUG (Polskie Towarzystwo Uroginekologiczne) lub Fundację Aenon.

Niestety fizjoterapia uroginekologiczna świadczona na wysokim poziomie w Polsce nadal dostępna jest głównie w sektorze prywatnym i niewielu lekarzy ginekologów wspomina swoim pacjentkom o możliwości i zaletach rehabilitacji poporodowej. 

 Obecność takiego specjalisty wśród położnic na oddziale jest rzadkością, choć przynajmniej jeden ze szpitali w Warszawie może się poszczycić obecnością fizjoterapeuty uroginekologicznego.  Jest więc nadzieja, że z czasem tendencja ta rozprzestrzeni się na inne placówki medyczne i miasta.


Na te pytania odpowiedziała mi fizjoterapeutka , mama dwójki dzieciaków. Po więcej informacji odsyłam na stronę www.lipniewscyrehabilitacja.pl oraz do komentowania.



Na zdrowie drogie Panie ;)

piątek, 25 stycznia 2019

2019 nadchodzę ! Z pokorą będę przyjmować każdą lekcją i z odwagą podejmować nowe wyzwania....

Nowy rok to wachlarz nowych możliwości . Zdecydowanie jestem za robieniem podsumowań i tworzeniem wyzwań i marzeń. Każda motywacja do rozwoju osobistego jest istotna.

U mnie są to zazwyczaj dwie daty - początek roku i moje urodziny . Jednak z racji, że do świętowania mych narodzin jest jeszcze trochę czasu, skupie się na tym co tez w tym roku nawymyślałam, aby się doskonalić.





W 2019 roku stawiam na rozwój ducha. Fizyczność będzie się toczyła obok - myślę, że mam już wyrobione pewne zdrowe nawyki i do aktywności sportowej i zdrowego stylu życia nie trzeba mnie motywować. Jednakże i tutaj podejmę się kilku wyzwań jeśli los dopomoże. Marzy mi się półmaraton, maraton i może jakieś małe ultra ? Takie mam marzenie. Chce zejść na dyszkę poniżej 50 minut. A będzie to możliwe jeśli wrócę do wagi sprzed ciąży - jeszcze 4 kg  zostały.

Z wyzwań sportowo- zdrowotnych wpisałam również : ciało ze stali z brzuchem włącznie,miesiąc bez cukru i post warzywna- owocowy , poprzedzony detoksem sokowym. Przecież w zdrowym ciele,  zdrowy duch , zatem preludium do roku ducha uczynię.



Marzy mi się wyjazd z Mężem ,w pewne ,nasze, ukochane miejsce. Chce powędrować z plecakiem pełnym marzeń po ukochanych Taterkach ,nałożyć treki i męczyć się niemiłosiernie rozważać przy tym o życiu. Chcę też zrobić babski wypad, taki ze sportem, zdrowym jedzeniem, spa....skrzyknąć chętnych i na weekend po prostu pobyć z samymi babami. Plotkować, marzyć, motywować się. Już kilka lat przekładam to marzenie ,może w końcu się uda?



Książek przeczytam 20!  O to co ! Filmy nadrobię , na ściankę wrócę, wyćwiczenie ciało jak marzenie i zrobię to za pomocą min. 80 treningów fit.



Zawodowo również się podciągnę i zrobię szkolenie fitnessowe oraz dietetyczne. Trzeba w końcu dbać o swój warsztat pracy. No i przecież skończę studia podyplomowe i ruszę z kopyta z nową pasją  ! Można już ją śledzić w sieci :).


A najważniejsze jest dla mnie to,aby mieć dużo czasu dla Frania i Jacy, rodziny bliższej i  dalszej, cieszyć się z małych rzeczy, rozmawiać i marzyć z moimi chłopakami, być wdzięczną  , życzliwą i dobrą , nie zazdrościć ,nie denerwować bliskich i myśleć pozytywnie, bo jak mawia klasyk po co negatywnie.



Z pokorą będę przyjmować każdą lekcją i z odwagą podejmować nowe wyzwania.

2019 ....nadchodzę !