czwartek, 30 czerwca 2016

Refleksje Biegaczki



Jedną z pasji i wielkich miłości,którą celebruje jest sport. A ten teraz  dostarczany jest mi z dwojaką siłą - po pierwsze moje sportowe wariacje, po drugie Euro 2016 i Wielkie Kibicowanie w Domowej Strefie Kibica  z Przyjaciółmi. A jak możesz jeszcze tych Przyjaciół wyciągnąć na leśne bieganie , (bo na sali fitness zabrakło miejsc) i jest to Twoje drugie bieganie w ciągu dnia to nie ma nic wspanialszego. Tak więc dzisiejszy post z serii sportowych będzie o bieganiu. ( nie o rowerze ;) )


Lubię biegać sama ,ale też z KIMŚ. Kiedy przemierzam ścieżki biegowe w pojedynkę ,zawsze mam słuchawki na uszach i ukochaną muzykę, która pozwala mi się zrelaksować, przemyśleć kilka spraw czy zaplanować dzień , albo wyrzucić wszelkie złości ,które pojawiły  się w ciągu dnia.


Lubię biegać z drugą osobą - jeśli jest to mąż - bieganie jest inne, rozmawiamy ze sobą, wygłupiamy się, przełamujemy kolejne czasówk i przede wszystkim motywujemy. Wiele było takich momentów, kiedy już naprawdę mi się nie chciało ,a wtedy głos z boku mówił ,że na pewno dam radę i przecież ja się tak łatwo nie poddaję.
Ja z kolei jestem tą ,która nie lubi mieć nabitych kilometrów typu 5.46 czy 11.78....muszę dobijać do połówek albo całości ,aby było 6 km  lub 12,5 km.  Jaca tego nie znosi ,bo jak mówi ,"kręcimy bączki w koło osiedla", ale nie było jeszcze takiego momentu ,żeby ze mną nie pobiegł :).

Lubię biegać z przyjaciółmi  - wtedy co robimy ? PLOTKUJEMY !!! Często jest tak ,ze w pracy mijamy się i krzyczymy tylko do siebie "Hej ! " tymczasem podczas przebieżek nie dość ,że dbamy o kondycje, wspieramy się to jeszcze buziaki od gadania nam się nie zamykają.



Lubię biegać rano i wieczorem . Rano zazwyczaj przed 7 - wtedy miasto się budzi, jest jeszcze rześkie powietrze nie zmącone miejskimi spalinami. Ładuję akumulatory na cały dzień , motywuje mnie zawsze dobre śniadanie potreningowe , bo tuż przed porannym bieganiem zjadam najczęściej banana lub mini kanapkę , po to ,aby mieć trochę paliwa, ale też nie za dużo ,aby nie mieć problemów z budzącymi się jelitami. Nie ukrywam ,że wtedy robię znacznie mniej kilometrów zazwyczaj jest to max. 7.
Wieczorem z kolei lubię wybiegać cały dzień ,zmęczyć się , wygadać lub wyciszyć  i tutaj biegam powyżej 10 .

Ulica czy las ? Jedno i drugie. Wolę po lesie, ale zazwyczaj z przyczyn bezpieczeństwa nie robię tego samodzielnie. Las daje mi ciszę ,brak przystanków, świeże powietrze i niekontrolowany bieg - po prostu lecę przed siebie. Minusów nie widzę .
Ulica ma swój urok pod tym względem ,że widzisz budzące się lub zasypiające miasto , które jest zmęczone całym dniem lub pełne nadziei co ranek. Minusem są przystanki na światłach, oglądanie się za siebie czy nie najeżdża rower czy rolkarz. Na pewno wymaga większej koncentracji.


5 km czy 42 km ? Jako zdobywczyni Korony Maratonów Polskich sprzed kilku lat - wolę długie dystanse. Mam taką zasadę ,że na 4 km to mi szkoda butów nakładać:) oczywiście zdarzają się takie momenty ,że zrobię i 3 km bo jestem zmęczona czy mam kontuzję ,ale jestem zdecydowanie długodystansowcem , który lubi walczyć ze swoim ciałem głową. A na czym ta walka polega podczas królewskiego dystansu? O tym następnym razem.